Jesteśmy na granicy wydolności. Przekraczamy punkt krytyczny - mówi płk lek. Artur Lipczyński, komendant 105. Kresowego Szpitala Wojskowego w Żarach, specjalista chorób zakaźnych, konsultant wojskowej służby zdrowia w dziedzinie chorób zakaźnych. W rozmowie z Gazetą Regionalną opowiada o sytuacji w szpitalu i trzeciej fali epidemii COVID-19. I przyznaje: - Przez wiele lat pracowałem na oddziale zakaźnym, internie i pulmonologii, ale nigdy do tej pory nie widziałem tak dużej liczby osób duszących się.

 

Jak pracuje teraz szpital? Gdzie widzi pan największe problemy?

Płk lek. Artur Lipczyński, komendant 105. Kresowego Szpitala Wojskowego w Żarach: Praca szpitala, od kiedy panuje pandemia jest całkowicie zmieniona. Staramy się prowadzić normalną działalność leczniczą i diagnostyczną. Szpital ma łącznie 320 łóżek dla wszystkich pacjentów. Natomiast część naszych oddziałów szpitalnych, zarówno w Żarach jak i Żaganiu, decyzją wojewody lubuskiego przeznaczona jest dla chorujących na COVID-19. Cała filia w Żaganiu, 80 łóżek, jest dedykowana pacjentom covidowym. Łóżka pracują na okrągło, obłożenie jest na poziomie 97-100%. Co wypiszemy pacjenta, natychmiast na jego miejsce trafia kolejny, który wymaga leczenia, tlenoterapii. Oddziałem dedykowanym dla pacjentów COVID-19 w Żarach jest odział chorób wewnętrznych, który już kolejny miesiąc walczy z tą ciężką chorobą u naszych pacjentów. Od poniedziałku (29.03 - przyt.red.) cały budynek bloku 5a, tam gdzie jest chirurgia, urologia i intensywna terapia, również jest przeznaczony dla pacjentów z COVID-19.  Dla pacjentów z COVID-19 w Żarach jest 84 łóżek.

Dlaczego akurat ten budynek?

Tam każde łóżko jest wyposażone w dostęp do tlenu. To nasz najnowszy budynek, mający służyć do leczenia pacjentów operacyjnych. Teraz z racji nasilenia się pandemii, musieliśmy go przeznaczyć dla ratowania zdrowia i życia pacjentów z koronawirusem. Każde łóżko ma zapewniony dostęp do tlenu.

Jak na przestrzeni roku zmienił się obraz pacjenta? Najpierw chorowały osoby starsze, teraz słyszymy o bardzo młodych osobach, które przechodzą to bardzo ciężko. 

Wirus nie jest do końca poznany. Uczymy się wszyscy. Ten rok czasu dał nam pełną świadomość tego, że wirus ten niestety mutuje. Dlatego pacjenci mają różne dolegliwości. Każdy etap choroby jest inny. Jeżeli chodzi o pacjentów, którzy byli leczeni na wiosnę, głównie były to osoby starsze i schorowane, z tak zwanymi chorobami współtowarzyszącymi. Były to choroby przewlekłe typu astma, cukrzyca, choroby układu krążenia, nadciśnienie tętnicze, choroby immunologiczne. W drugiej fali i w trzeciej, zderzyliśmy się z pacjentami, którzy do tej pory byli zdrowi. Mało tego. Ci pacjenci są niezaawansowani wiekowo. Najmłodszy nasz pacjent, zresztą pracownik szpitala, zmarł na COVID-19, miał 28 lat. Jego leczenie przebiegało w sposób bardzo burzliwy. Pomimo stosowania najnowszych leków i metod diagnostyki, jego stan pogorszył się. Musieliśmy zastosować intubację i podłączenie do respiratora. Później 28-latek poprawił się na chwilę, został rozintubowany, wrócił do pełni świadomości. Rozmawiał z personelem. Nastąpił kolejny kryzys i pomimo wszelkich wysiłków, nastąpił zgon. Strata każdego pacjenta jest dotkliwa, jednak gdy jest to osoba, którą się zna i współpracuje, którą się lubi, to szczególnie bolesne.

Wirus ma jakieś szczególne upodobania? Są ludzie, którzy są narażeni bardziej?

Nie ma żadnej reguły, jeśli chodzi o zakażenie się. Przestrzegam, proszę i apeluję do mieszkańców naszego regionu o to, by nie bagatelizować problemu zakażeń. Bo nawet osoby młode, zupełnie zdrowe, które prowadzą aktywny i higieniczny tryb życia i mają bardzo dobrą wydolność oddechową i krążeniową, wcale nie są w żaden sposób bezpieczne. Chorujemy wszyscy. Mamy już pierwsze przypadki osób, które zostały zaszczepione i też chorują. 

Jak wygląda przebieg choroby u osób, które musiały już trafić na szpitalny oddział?

Ja nigdy nie straszę pacjentów, ale ich uświadamiam. To bardzo trudne zadanie, bo każdy z nas ma inne podejście do życia i zdrowia. Część z nas popada w panikę i lęk, a część  całkowicie ignoruje wszelkiego rodzaju przesłanki. Jestem doświadczonym lekarzem, specjalistą chorób zakaźnych i internistą. Przez wiele lat pracowałem na oddziale zakaźnym, internie i pulmonologii, ale nigdy do tej pory nie widziałem tak dużej liczby osób duszących się. Osób, które walczą o każdy oddech. Osób, które wymagają tlenoterapii, osób które są zagrożone tym, że w każdej chwili dojdzie do tak dużej niewydolności oddechowej, że będą musieli być podłączeni do respiratora.

Jak wtedy reagują?

Wielkim lękiem, strachem. Pacjenci często proszą lekarza, żeby mogli zadzwonić do najbliższych osób. Żegnają się z żonami, mężami, dziećmi i wnukami. Nigdy nie wiedzą, czy dojdzie do ich wybudzenia. Często się zdarza, że ci pacjenci, którzy są poddawani leczeniu respiratorem, umierają. Niestety śmiertelność utrzymuje się na wysokim poziomie. To nie jest związane z tym, że to leczenie jest złe. Pacjenci mają tak ciężki przebieg choroby. Widzimy to na oddziałach covidowych, żechorzy trafiają do nas zbyt późno. Kiedy choroba jest w tak zaawansowanej formie, że płuca są zajęte w 80-90%. Wtedy wyleczalność jest na bardzo niskim poziomie. 

 Mamy potwierdzenie, że jesteśmy chorzy na COVID-19. Kiedy zgłosić się do szpitala, żeby nie było za późno?

Gdy dochodzi do pogorszenia samopoczucia, nasilania objawów, gorączka oraz jeżeli podstawowe czynności dnia codziennego sprawiają nam kłopot. Gdy nie mamy siły przejść z pokoju do łazienki, umyć się czy przygotować posiłku, a przejście z pokoju do pokoju sprawia nam kłopot, wtedy trzeba natychmiast wezwać pomoc.

Ile mamy respiratorów?

Nie chodzi o samą ilość respiratorów, a o urządzenia które służą do wspomagania oddechu. Oprócz respiratorów mamy urządzenia, które nie wymagają intubacji, które wspomagają oddech poprzez podawanie podwyższonego ciśnienia (CPAP, BIPAP) i wtedy ten oddech dla pacjenta jest bardziej wydolny. Respiratorów mamy 12 dla pacjentów z COVID-19,dla chorych bez COVID-19 jest 7 stanowisk w na oddziale intensywnej terapii.

Jak powinniśmy się wszyscy zachowywać, żeby pomóc wam walczyć z epidemią?

Proszę i apeluję o zachowanie wszelkich środków ostrożności. Noszenie maseczek i zachowywanie dystansu społecznego, częste mycie i odkażanie rąk. Zmiany ubrańpo powrocie np. ze sklepu. Mamy metody lecznicze, diagnostykę i sprzęt. Jednak nie mamy gwarancji, że pomimo prawidłowej diagnozy i zastosowania odpowiedniego leczenia osiągniemy sukces i wyleczymy każdego pacjenta. Nie ma skutecznego w stu procentach leku na covid, dlatego korzystajmy ze szczepień.

Zaczyna się wiosna. Pogoda ma znaczenie dla wirusa?

Ja uważam, że pogoda, temperatura, wilgotność nie ma większego znaczenia dla wirusa. Niestety wirusy rządzą się swoimi prawami.

Gdyby to od pana zależało, wprowadziłby pan jakieś dodatkowe obostrzenia, czy te są wystarczające?

Uważam, że te są wystarczające, wystarczy tylko, żebyśmy wszyscy ich przestrzegali.

Jak żaranie do tego podchodzą, na podstawie pańskich obserwacji?

W większości stosują się do tych zarządzeń. Aczkolwiek młode pokolenie wykazuje swojego rodzaju beztroskę. Chodzenie z maseczką na brodzie, pod nosem albo nawet bez maseczki. Maseczka noszona od marca zeszłego roku, nie jest dobrą maseczką. Wszelkiego rodzaju szaliczki i chusty też nie. 

Jeszcze nie wprowadzono zakazu przemieszczania się na święta. Pan również jest za wprowadzeniem takiego ograniczenia?

W obecnym stanie epidemiologicznym, jak najbardziej tak. Ograniczmy nasze spotkania do minimum. Jeżeli już musimy migrować, by spotkać się z rodziną lub przyjaciółmi po prostu zróbmy sobie test.  Zapraszamy na badania do nas. Mamy dwa bardzo nowoczesne laboratoria w obu lokalizacjach.A od dziś dostępne są również tłumaczenia wyników na j.angielski i niemiecki, tłumaczenie pacjent otrzymuje wraz z podstawowym wynikiem. Szczegóły można znaleźć na naszej stronie internetowej www.105szpital.pl. Proszę Państwa, nie dajmy wirusowi szansy zakazić innych.

Czego się Pan najbardziej boi jako lekarz?

 Żeby nie wszyscy rozchorowali się jednocześnie. Tylko żebyśmy nie zachorowali wszyscy naraz, bo wtedy lekarz będzie miał dylemat, któremu pacjentowi podłączyć respirator, którego uratować, a komu pozwolić umrzeć. Cała służba zdrowia pracuje cały czas na wysokich obrotach już od roku, a też jesteśmy tylko ludźmi. Ja sam dyżuruje w Żaganiu i widzę nasilenie zakażeń.

Jak niewiele nam brakuje?

Żeby przekroczyć punkt krytyczny? Bardzo niewiele. Jeżeli na wszystkie nasze odziały, mamy 160 łóżek, a na dzisiaj jest zajętych 145, to zostało nam bardzo niewiele czasu. 15 łóżek rezerwy. I nie ma dnia, żeby nie było kilku zgonów covidowych w naszym szpitalu.

 

Rozmawiała Michalina Kozarowicz (Gazeta Regionalna, 2.04.2021r.)